Connemara.

Connemara (irl.: Conamara, Chonamara) – kwintesencja irlandzkości oraz jej ostoja. Czy wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? W Connemarze zakochasz się zanim ją jeszcze zobaczysz. Wystarczy, że ktoś Ci o niej opowie, a już zatęsknisz. Kraina piękna poprzez swoją nagość, dzikość, nieokiełznanie. Raz posępna a za chwilę żywiołowa, odludna. Odnosi się wrażenie jakby zatarła się granica między niebem a piekłem. Czyż można się więc jej oprzeć? Niepewność i zagadkowość pociąga jeszcze bardziej.

Jej piękno jest autentyczne, nie potrzebuje biżuterii i strojów, niczego nie udaje. Deszcz, rześkie powietrze, morski aerozol i wiatr we włosach. Wolność. Dzikie jeżyny wprost z łona natury są jak słodkie pocałunki, których jesteś coraz bardziej głodny i pragniesz coraz więcej. Muzyką dla uszu jest egzotycznie brzmiący język irlandzki. I jak tu się można nie zakochać? Zakochasz się w niej i nie będziesz chciał się nią z nikim dzielić. I nie tak wielu jeszcze o niej wie. Żeby tam dotrzeć trzeba zadać sobie trochę trudu. Zasmakujesz jej tylko zwiedzając indywidualnie a nie przez szybę autokaru. Idealne miejsce do włóczenia się bez celu ale tylko pozornie, warto dobrze obeznać się z mapą. Jeśli na randkę z Connemarą zabierzesz dobry humor, ubiór przeciwdeszczowy (parasol całkowicie nieprzydatny) i wodoodporne buty poczujesz się jakbyś grał główną rolę w filmie drogi. Deszcz pada kilkanaście razy dziennie ale zawsze możesz liczyć na chwilę słońca, fotografując jeden motyw przez kilka minut można mieć zupełnie różne światło. Jeśli ktoś przypomina sobie komedię romantyczną „Zaręczyny po irlandzku” to wiele scen kręcono właśnie na Connemarze.

Kraina gdzie mity dorównują historii. W przeszłości nawet najeżdżające na kraj nieprzyjacielskie wojska nie bardzo chciały zawracać sobie nią głowy. Może dlatego ten zakątek oparł się hegemoni Anglii i do dziś używa się tam języka irlandzkiego (gaelickiego), tablice drogowe nie są już tam w dwóch językach, a tylko w jednym narodowym. Jeśli masz mapę tylko z angielskimi nazwami miejscowości możesz się nie połapać. Region ten wchodzi  w skład tzw. obszaru Gaeltecht, gdzie język irlandzki jest w powszechnym użyciu. Najbardziej na zachód wysunięty kawałek Europy lecz można tu uciec od „świata zachodniego”.

Co znajdziemy w krajobrazie? Ocean, poszarpane skały, wodorosty nadające wybrzeżom kolor czarny, pomarańczowy i czerwony, wrzosowiska, mokradła, torfy (częsty widok pozyskiwanego i suszącego się torfu), jeziora a nawet fiord. Trawy jesienią przeważnie rude. Ogromnym zaskoczeniem były dla mnie góry, bardzo podobne do Tatr Zachodnich, bywa że w zasięgu wzroku mamy jednocześnie całkiem wysokie szczyty i ocean. Bardzo żałuję, że nie było czasu na wejście na któryś z nich.

Dziś istnieje założony Park Narodowy (irl. Páirc Naisiúnta Chonamara, ang. Connemara National Park).

Connemara to także nazwa tut. whiskey (nie mylić ze szkocką whisky) z nutą dymu torfowego. Tajemnicą poliszynela jest, że pędzenie bimbru w tych stronach to zajęcie powszechne. Mieszkając w takiej krainie też bym pędził, pasł bym barany (w zasadzie to same się pasą) i miałbym w nosie „zieloną wyspę” z obiecanek pewnego pana. Jedyną rzeczą w której możemy konkurować to pędzenie bimbru, a i tego nie byłbym pewien. Brak mi oceanicznego powietrza. I wolności.

To nie koniec atrakcji Connemary, mimo że jeden dzień to zbyt mało na taką krainę to zdążyliśmy jeszcze podziwiać ocean ze Sky Road oraz odwiedzić Kylemore Abbey, jedną z najczęściej fotografowanych atrakcji Irlandii ale o tym w następnych wpisach.

3 komentarze do “Connemara.”

  1. Connemary nie da się zapomnieć… Kto przeżył ten wie. Tomek – dziękuję Ci, że mogłem to wszystko zobaczyć. Łukaszowi i Oli życzę wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. I choć tak jak Connemara łatwe ono nie jest lecz z pewnością piękne i warto to na co dzień dostrzegać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *